Przed zaplanowanym rozlewem musimy przygotować odpowiednio dużo butelek. Dobrze jest mieć je w zapasie, bo czasem może się okazać, że jedna jest uszczerbiona, albo pęknięta.
Butelki muszą być dokładnie wymyte, a później zdezynfekowane w środku (najlepiej) wodnym roztworem nadwęglanu sodu.
W domowych warunkach trudno piwo nagazować w sposób sztuczny, ani nie można zapewnić w zbiorniku fermentacyjnym odpowiedniego ciśnienia, aby w piwie pozostał gaz. Na szczęście nie wszystkie drożdże opadły na dno. Niewielka ich ilość żyje jeszcze i pływa sobie w naszym trunku poszukując czegoś do jedzenia. Wystarczy dać im niewielką ilość cukrów, a zaczną znów fermentować i dostarczą pożądanego przez nas CO2. Tym razem on nie ucieknie, bo butelka będzie szczelnie zamknięta kapslem. Proces ten nazywa się refermentacją. Dodatek cukrów jest też pożyteczny z innego powodu, mianowicie przy rozlewie zawsze w piwie rozpuści się troszeczkę tlenu. Jeśli drożdże dostają pożywienie, to szybko zużyją tlen. Gdyby pozostał on w piwie, to mogłyby się nim zająć jakieś bakterie, które się nam przypałętały do piwa.
Najczęściej do refermentacji stosowany jest zwykły cukier biały. Część piwowarów poleca glukozę. Podobno zwykła sklepowa sacharoza powoduje, że w piwie pojawiają się gorsze smaki. Ogólnie jest to prawda, ale w tak małej ilości nie zepsuje to piwa. Jeśli ktoś chce trzymać się literalnie Bawarskiego Prawa Czystości*, to zamiast cukru może dodać ekstrakt słodowy, albo wręcz przechowaną część brzeczki.
Sacharozy dodajemy w ilości około 4 g na butelkę 0,5l. Można ten zabieg wykonać na dwa sposoby:
- Specjalną miarką, która jest do kupienia w każdym sklepie dla piwowarów, wsypujemy do każdej butelki przed nalaniem piwa porcję cukru. Sposób szybki i bezpieczny.
- Całość cukru, czyli przy standardowej warce 20l około 150-160g rozpuszczamy w wodzie, zagotowujemy, studzimy i wlewamy do całości piwa. Ilość wody dobieramy w taki sposób, by ekstrakt naszego syropu był taki sam, jak ekstrakt początkowy piwa. W ten sposób nie zwiększamy ekstraktu naszego piwa poprzez dodanie samego cukru. Na przykład, gdy chcemy butelkować piwo o ekstrakcie początkowym 15%, to te 150g cukru rozpuszczamy w 850g wody. W ten sposób mamy 15% roztwór cukru (150/(150+850)=0,15=15%).
Ta metoda ma ten minus, że po fermentacji cichej znów trzeba przelewać piwo do czystego i zdezynfekowanego wiadra, by tam wymieszać go z roztworem cukru.
Rozlewamy piwo do butelek używając kranika. Po nalaniu każda butelka musi być zamknięta zdezynfekowanym w roztworze nadwęglanu, lub wyparzonym kapslem. Odpowiednie kapslownice można nabyć w sklepach dla piwowarów. Nie polecamy kapslownicy młotkowej. Nie znam nikogo, kto umiałby zamykać nią butelki nie tłukąc części z nich 😉
Po zabutelkowaniu piwo powinno stać kilka dni (powiedzmy tydzień) w temperaturze podobnej do temperatury fermentacji, aby się odpowiednio nagazowało. Po tym czasie ogólnie jest zdatne do picia i nikt z początkujących piwowarów nie wytrzyma dłużej, by pierwszej butelki nie otworzyć! Prawda? Natomiast, oprócz piw pszenicznych, piwo powinno leżakować jeszcze co najmniej tydzień. Oczywiście czas leżakowania zależy od stylu piwa i takie chmielone na zimno po 2 tygodniach od zabutelkowania można jak najbardziej pić, ale np. portera dobrze potrzymać… kilka lat!