Przejdź do treści

Festiwal piwa od kuchni

    Niedawno mieliśmy okazję uczestniczyć w wydarzeniu Beerstock 2019 w Białymstoku. Jest to największy festiwal piw kraftowych na Podlasiu. Przy tej okazji wpadliśmy na pomysł, żeby opowiedzieć Wam, jak wygląda taka impreza z naszej perspektywy.

    Beerstock oczami piwowara Mieczysława

     

    Wyruszyliśmy o poranku. Za plecami w bagażniku leżały kegi wypełnione naszym piwem, a przed nami rozciągała się długa droga do pokonania. Początkowo mieliśmy wątpliwości, czy wyjazd na festiwal w tak odległą część Polski to dobry pomysł, ale zwyciężyła chęć zaprezentowania naszych piw podlaskiej społeczności.

    Już od pierwszych chwil Białystok przypadł nam do gustu. Jest to niewątpliwie miasto godne zwiedzenia, zachęcające do długiego spaceru po malowniczym rynku. My mieliśmy czas jedynie na krótką wizytę w charakterze turystów, jednak pozytywne wrażenie zostało w pamięci.

    Gdy dojechała reszta ekipy odwiedziliśmy 33 Krany, jedno z ciekawszych miejsc na polskiej piwnej mapie, które każdy miłośnik kraftów powinien odwiedzić będąc w Białymstoku. Tam naprawdę są trzydzieści trzy krany!

    Festiwal zaskoczył nas otwartością i przyjacielskim podejściem uczestników. Na śląskich festiwalach dominują miłośnicy kraftów, zaś imprezę w Białymstoku w większości odwiedziły osoby, które dopiero zaczynają swoją przygodę z piwami rzemieślniczymi. Dzielenie się z nimi wiedzą dawało nam ogromną satysfakcję. Dla nas takie wydarzenia to świetna okazja by zarazić ludzi pasją do piw rzemieślniczych, a przy okazji zaprezentować im nasz asortyment. Miło obserwować zaciekawienie na wiadomość, że to dzięki chmielowi Hoppy Lager ma taki cytrusowy aromat, a nie przez dodanie cytrusów lub (co gorsza) aromatów. Jeszcze większą radość sprawia, gdy klient powraca z kolegami i chcą spróbować czegoś nowego. A takich sytuacji było ku naszej uciesze na Beerstocku sporo.

    Beerstock to weekend wypełniony próbowaniem nowych piw, rozmowami i poznawaniem ludzi z pasją w miłym otoczeniu Podlasia. Z wielką chęcią powrócę na to wydarzenie w przyszłym roku, tym razem zostawiając sobie nieco więcej czasu na zwiedzanie.

     

    Perspektywa Rafała – czyli co mogło pójść nie tak?

     

    Dla mnie całe zamieszanie z organizacją wyjazdu na festiwal zaczyna się dużo wcześniej. Cała procedura związana z wypełnianiem formularzy, analiza regulaminu, szukanie bazy noclegowej, wysyłka dokumentów, m.in. pełnomocnictw – to rzeczy, które muszą być gotowe już przed wyjazdem. Ostatnie dni przed imprezą to prawdziwa gonitwa, na szczęście w przygotowaniu uczestniczy również dział handlowy – wspólnie ustalamy, które piwa będą lane na festiwalu czy jakie gadżety promocyjne zabieramy ze sobą.

    Impreza zaczynała się w piątkowe popołudnie, ale przed jej rozpoczęciem musieliśmy jeszcze rozłożyć namiot i przygotować stanowisko. Po południu zaczęli schodzić się ludzie. Nie każdy znał się na piwach kraftowych, przez to staraliśmy się wytłumaczyć na czym wszystko polega, czym charakteryzują się poszczególne style. Czasami częstowaliśmy ludzi małymi próbkami przed zakupem, by mogli ocenić, które piwo najbardziej im odpowiada. W ciągu godziny do naszego namiotu podchodziło nawet 30-40 osób, każda z nich ciekawa naszych piw. Zdarzali się oczywiście wymagający rozmówcy, znawcy, ale nie brakowało również osób, które zwyczajnie nie będąc specjalistami, chcieli dowiedzieć się “jak to jest zrobione”.

    Dla nas najbardziej pozytywne i budujące na tego typu festiwalach, jest to kiedy widzimy, że to co stworzymy smakuje ludziom, chwalą nas i do nas wracają. Są to sytuacje, które dają piwowarowi poczucie spełnienia. Oczywiście tego typu wydarzenia to również promocja dla naszego browaru, co dodatkowo daje nam poczucie obowiązku i satysfakcji jeśli wszystko się powiedzie.

    Z ciekawostek dla wszystkich poza województwem śląskim, to że godomy jest atrakcją i niektórzy wręcz zachęcają nas do mówienia po śląsku. Jest to bardzo miła rzecz, kiedy swobodnie możemy podkreślić nasze pochodzenie.

    Cały wyjazd okazał się interesującą przygodą. Poznawanie ludzi, rozmowy o piwie, takie rzeczy tworzą ten zawód poza samym warzeniem. Na pewno powrót do Białegostoku, w przyszłym roku, będzie czymś na co warto czekać.